niedziela, 12 października 2014

ONE SHOT

łapajcie pisane teraz (taaaak będą błędy więc wybaczcie efekt chwilowej weny)




Właśnie wybiegłem z klasy w środku lekcji gdy dostałem  sms'a od Mitsuo
     

                       ,, Przepraszam nie mogę już tak. " 

Szybko biegłem mijając kolejnych przechodniów.
- Jak to nie?- Powtarzałem sobie w myślach- przecież do cholery ma mnie.
A wszystko zaczęło się po śmierci Mo. Dokładnie wtedy mój ,,przyjaciel" stracił nadzieję na lepsze jutro
*** 3 tygodnie wcześniej ***
>Mitsuo<

-nawet nie wiem co powiedzieć- wykrztusił po chwili
Ja nadal stałem przed nim w parku zapłakany.
-Mitsuo... Ja na prawdę... nie mogę być twoim przyjacielem nie dam rady... -mówiłem łkając
-Natsu ale dla czego? -zapytał nadal wpatrując sie ze mną ze zdziwieniem
-bo... Po prostu nie mogę rozumiesz? Znienawidzisz mnie... wiem to... - unikałem odpowiedzi która była taka prosta wystarczyło tylko powiedzieć ,, Kocham Cię" tak tylko... a może aż?
-Hahahahahaha chodź tu głupku. -usłyszałem jego śmiech a już po chwili przyciągnął mnie do swojego torsu. -Nigdy tak nie mów. Jesteś moim przyjacielem i zawsze nim będziesz. Rozumiesz? -zapytał podnosząc moją głowę i wpatrując się we mnie swoimi zielonymi tęczówkami po czym otarł moje łzy.
Poczułem jak pieką mnie policzki.
-Dobra chodźmy, co powiesz na lody hm? Może wytłumaczysz mi o co chodzi? - powiedział z uśmiechem ruszając w stronę wyjścia z parku.
-nie - powiedziałem bardziej się rumieniąc.
-Jak wolisz. - rzekł czochrając moje rudawe kosmyki.
Tak doskonale to pamiętam.... Do tej pory nie wyznałem mu swoich uczuć. Jednak tydzień po tym wydarzeniu....
Spałem w swoim pokoju gdy nagle rozdzwonił się mój telefon. spojrzałem na telefon na szafce który wskazywał równo 3;20
- boże kto normalny dzwoni o tej porze? -zapytałem siebie wyciągając telefon z pod poduszki i nie patrząc na ekran odebrałem.
-Tak? -zapytałem zaspany
Po drugiej stronie usłyszałem ciche łkanie
-Dlaczego Ona?! -usłyszałem nagle.
Od razu rozpoznałem głos przyjaciela.
-zaraz będę. -odpowiedziałem rozłączając się.
Od razu wyskoczyłem z łóżka i już po chwili biegłem ulicą ubrane w same spodnie dresowe. Do domu przyjaciela dotarłem w ciągu dwóch minut.
Wszedłem bez pukania i pognałem na górę. Nie zastałem bruneta w pokoju więc ruszyłem do łazienki. Leżał tam załzawiony z żyletką w ręce. Z drugiej sączyła się krew. Szybko podbiegłem do niego i zabrałem narzędzie z ręki. sięgnąłem do szafki wyciągnąłem bandaż i opatrzyłem ranę na szczęście nie zbyt głęboką. Przeniosłem chłopaka do salonu gdzie położyłem na łóżku. usiadłem obok zastanawiając się; co teraz? Nawet nie wiedziałem o co mu chodziło. Po chwili poczułem jak nie pewnie wtula się we mnie. Przyciągnąłem go do siebie i po chwili oddech chłopaka zaczął się normować. Spojrzałem na niego i zobaczyłem że zasnął. Delikatnie wstałem z sofy i z fotela sięgnąłem koc którym przykryłem Mitsuo.
Resztę nocy spędziłem u niego.
-Boże jak ja go kocham. Nie ma nic gorszego niż zakochanie się w swoim przyjacielu.  - pomyślałem kładąc się obok niego
-nie odchodź - usłyszałem i poczułem ręce chłopaka na torsie.
ucałowałem go w czoło i po chwili również zasnąłem.
Rano obudziło mnie przebijające się słońce zza rolety.
Delikatnie wstałem próbując nie obudzić chłopaka i ruszyłem do kuchni. Czułem się tu jak u siebie. W końcu już nie raz u niego nocowałem. Szybko uwinąłem się robiąc kanapki po czym zaparzyłem herbatę i postawiłem śniadanie na taczce po czym ruszyłem do salonu.
-Dzień Dobry- powiedziałem do budzącego się bruneta
-Co ty tu... ? -zapytał szybko siadając
-To już nie pamiętasz że sam do mnie zadzwoniłeś? -odpowiedziałem podając chłopakowi kubek z napojem.
-Przepraszam- powiedział spuszczając głowę.
-ej, co się dzieję? -zapytałem siadając obok niego.
-Mo... Ona nie... nie żyje.... -powiedział po czym znowu zaczął płakać
-och... Ko... znaczy się Mitsuo będzie dobrze. - powiedziałem przytulając go do siebie i głaszcząc po plecach...

Tydzień później nastąpił pogrzeb przyjaciółki bruneta która popełniła samobójstwo. Mitsuo cały czas obwiniał się o to że nie udało mu się jej uratować i że to jego wina.
Stałem przed jego domem pukając w jak na złość zamknięte drzwi. Nagle ujrzałem otwarty balkon. Szybko wdrapałem się po kamiennej ścianie i wszedłem przez otwarte drzwi.
Siedział na kanapie zapłakany. podszedłem do niego i pomyślałem :
-teraz albo nigdy.-
Szybko klęknąłem przed nim ręką podniosłem jego twarz spojrzałem we śliczne zielone oczy bruneta po czym delikatnie musnąłem jego usta.
 wyczułem jego wahanie jednak po chwili odwzajemnił pieszczotę i sam pogłębił pocałunek wczepiając palce w moje włosy.
Gdy odsunęliśmy się od siebie by złapać oddech poczułem rumieńce na swoich policzkach a chłopak delikatnie się uśmiechnął.
-Kocham Cię - wyszeptałem i gdy dotarło to do mnie spaliłem buraka.
Jednak Mitsuo podniósł moją głowę i pocałował mnie.
-Dziękuje że w końcu to powiedziałeś. Ja ciebie też. -dopowiedział po chwili i znowu mnie pocałował.




KONIEC
czekam na komentarze ;) Pozdrawiam!
~Lucy 

2 komentarze:

  1. Awww~.... *w* Idealne na poprawę humoru =w= Błędów nie widziałam (no chyba że jestem zbyt zmęczona, sama już nwm xd ) ale nie rozumiem pewnej rzeczy, mianowicie:
    Na początku Natsu dostaje sms'a od Mitsuo i wybiega z klasy. Potem dalszą część ogarniam ale nie pasuje mi to, że na końcu wyznanie jest tak jakby tydzień przed sms'em. Dobrze liczę, nie? xd No to tak ogólnie to ten one shot to tak troszku nie skończony, chyba że dorobisz jeszcze drugą część xD Nie wiadomo co się dzieje po tym sms'ie więc akcja się nie skończyła.
    To tyle z mojej strony, a teraz wybacz idę spać ;=; Pół nocy goniłam komara, a od 9 łaziłam po mieście T^T No nic tam... Byle więcej takiej weny~!
    PS.: Zapomniałam dodać, że bardzo mi się podobało y=y

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta... przewiduje następną część gdyż za bardzo się rozpisałam. Lecz to za tydzień gdyż chwilowo nie zbyt mam czas na pisanie. ;)

      Usuń