*Oczami Isao*
*Oczami Momoi*
Właśnie skończyłam odrabiać lekcję i miałam zamiar rozsiąść się na kanapie przed tv, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie chętnie podążyłam by otworzyć. Po otworzeniu wrót zobaczyłam dobrze zbudowanego bardzo przystojnego chłopaka.
Z początku myślałam że się pomylił.
-Hej, jest Haru? -zapytał wyrywając mnie tym z zastanowienia.
Przez
chwile mnie zatkało.
-Haru poszedł się wykąpać. Wejdź to poczekasz na niego.-powiedziałam
w końcu.
Chłopak wszedł do przed pokoju skąd zaprosiłam go do salonu. -a ty to? -zapytałam siadając na kanapie.
-a wybacz. -powiedział i uśmiechnął się szeroko. -jestem Isao.
- Momoi. -ładne imię.
-dziękuję. - odpowiedziałam i aż czułam wpływające rumieńce.
Na szczęście mój telefon się rozdzwonił.
-słuchaj ja muszę iść bo zapomniałam o próbie do spektaklu i za chwile podjadą po mnie chodź pokażę ci jego pokój tam na niego poczekasz.
-dobrze -odpowiedział po chwili już ogarniałam się w pokoju.
***
Gdy wyszedłem z łazienki nie podnosząc wzroku z podłogi zacząłem rozczesywać włosy.
-hahahaha... Nie mogę dłużej wygrałeś- po tych słowach od razu podniosłem wzrok na łóżko i z przerażenia zrobiłem krok w tył
. -C ... Co t ... Ty tu robisz? -zapytałem odgarniając włosy z twarzy.
-Koteczku zapomniałeś tego -powiedział i pomachał mi telefonem przed nosem.-i ktoś się do ciebie dobija. -ekhem. -zakrzyknąłem gdy jego wzrok zaczął mnie badać. -dziękuje że mi go oddajesz.
-nie ma sprawy. Ja już pójdę. Do jutra. -powiedział puścił mi oczko i po chwili z dołu usłyszałem tylko zamykanie się drwi.
Ubrałem na siebie tylko spodnie dresowe i z telefonem w dłoni zszedłem na parter. Wtedy przedmiot w mojej ręce ponownie się rozdzwonił.
Spoglądnełem na migający wyświetlacz. Wskazywał numer zastrzeżony. Po chwili nie pewności odebrałem. -tak? -zapytałem nie pewnie.
-Haruhiko? -zapytał głos po drugiej stronie słuchawki.
-tak.
-witaj jestem Yui pracuje z twoją mamą. Prosiłabym ci nie zaprzątała tym głowy lecz wolę byś wiedział co się z nią dzieje. Zasłabła dzisiaj podczas jednego ze spotkań i pogotowie zabrało ją do szpitala.
-którego?
-przy Jankies
-dziękuje za informacje.
-nie ma za co. Pomyślałam że możesz się o nią martwić.
-jeszcze raz dziękuje. Do widzenia.-powiedziałem szybko i po usłyszeniu krótkiej odpowiedzi zakończyłem rozmowę.
Szybko wbiegłem na piętro. Ubrałem pierwszą lepszą koszulkę z szafy, zabrałem ze sobą bluzę.
Na przed pokoju szybko założyłem buty i sięgnełem po kluczyki od samochodu wiszące w szafce. Gdy chciałem wychodzić do domu weszła Momoi.
-A ty gdzie się tak spieszysz?-zapytała zdziwiona. -i czemu masz klucze od...
-Mo mama zasłabła i jest w szpitalu. Jedziesz ze mną do niej ? -zapytałem ta tylko skinęła głową i wzięła z wieszaka moją kurtkę.
Ja poszedłem odpalić pojazd a ona w tym czasie zamknęła dom. Gdy dotarliśmy na miejsce od razu podbiegliśmy do recepcji.
-dzień dobry. Poszukuje mamy. Yuka Imada.
-tak pańska matka jest na oddziale Onkologicznym. Pierwsze piętro pokój 14.
-dziękuje. -odpowiedziałem i z Mo ruszyliśmy w stronę schodów.
Czekanie na windę było dla nas zbędną stratą czasu. Gdy dotarliśmy na piętro przed oddziałem Momoi pociągnęła mnie za rękę. Od razu odwróciłem się w stronę siostry.
-Haruki czy to przypadkiem nie ten sam oddział na którym... Nasz dziadek... -dopiero po jej słowach skojarzyłem że ma racje.
Przecież to oddział leczenia nowotworów więc dlaczego mama tu leży.
-Mo masz racje. Ale może po prostu tylko tu była wolna sala -powiedziałem uśmiechając się uspokajająco.
Dziewczyna skinęła głową i zeszliśmy na oddział.
Od razu rzuciła mi się w oczy duża liczba 14 na końcu korytarza. Prawie truchtem tam podeszliśmy. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami i usłyszeliśmy strzępek rozmowy.
-... czy pani zdaje sobie sprawę że jeśli teraz nie zaczniemy leczenia to później nie ma szans na wyzdrowienie.
-panie doktorze teraz też są nie wielkie szanse na to. Po za tym ja mam dwójkę dzieci muszę pracować na ich utrzymanie i nie chce ostatnich miesięcy życia spędzić włócząc się po szpitalach.
-jak pani uważa tylko może te dzieci później te dzieci także będą potrzebować matki której zabraknie. Zostawiam decyzję pani.
-doktorze a bez leczenia ile zostało mi czasu?
-nie wiele jakieś pół roku. -powiedział po czym opuścił pokój matki.
Zwróciłem się w kierunku siostry której oczy zaszły łzami. Złapałem ją za rękę ta szybko drugą otarła wilgotne policzki i wkroczyliśmy do sali.
-hej mamo. -powiedziałem ze sztucznym uśmiechem.
Mo także się uśmiechnęła podeszła do łóżka i przytuliła matkę.
*****

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz