środa, 16 lipca 2014

Opowiadanie część IV

 Wszedł do domu ściągnął buty i popędził na piętro do pokoju. Zrzucił z siebie mokre ubrania i wszedł pod prysznic. Po dość długiej kąpieli wyszedł lekko wytarł się ręcznikiem zostawiając parę kropelek ubrał czyste bokserki i wyszedł z łazienki trzymając w ręce szczotkę...


*Oczami Isao*

 Gdy byłem już prawie pod domem zauważyłem, że Haruhiko zostawił w samochodzie swój telefon. I gdyby nie to że zaczął wydzwaniać wstrzymałbym się z oddaniem go do jutra. Zawróciłem na zatoczce i z powrotem podjechałem pod niebieski dom. Szybko podbiegłem pod drzwi, gdyż nadal nie przestało padać. Nacisnąłem dzwonek i po chwili uchyliły się białe drzwi.

*Oczami Momoi*

Właśnie skończyłam odrabiać lekcję i miałam zamiar rozsiąść się na kanapie przed tv, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie chętnie podążyłam by otworzyć. Po otworzeniu wrót zobaczyłam dobrze zbudowanego bardzo przystojnego chłopaka.
 Z początku myślałam że się pomylił.
 -Hej, jest Haru? -zapytał wyrywając mnie tym z zastanowienia.
 Przez chwile mnie zatkało.
 -Haru poszedł się wykąpać. Wejdź to poczekasz na niego.-powiedziałam w końcu.
 Chłopak wszedł do przed pokoju skąd zaprosiłam go do salonu. 
 -a ty to? -zapytałam siadając na kanapie.
 -a wybacz. -powiedział i uśmiechnął się szeroko. -jestem Isao. 
 - Momoi. -ładne imię.
 -dziękuję. - odpowiedziałam i aż czułam wpływające rumieńce. 
Na szczęście mój telefon się rozdzwonił. 
-słuchaj ja muszę iść bo zapomniałam o próbie do spektaklu i za chwile podjadą po mnie chodź pokażę ci jego pokój tam na niego poczekasz.
 -dobrze -odpowiedział po chwili już ogarniałam się w pokoju.
 *** 
 Gdy wyszedłem z łazienki nie podnosząc wzroku z podłogi zacząłem rozczesywać włosy.
 -hahahaha... Nie mogę dłużej wygrałeś- po tych słowach od razu podniosłem wzrok na łóżko i z przerażenia zrobiłem krok w tył 
. -C ... Co t ... Ty tu robisz? -zapytałem odgarniając włosy z twarzy.
 -Koteczku zapomniałeś tego -powiedział i pomachał mi telefonem przed nosem.-i ktoś się do ciebie dobija. -ekhem. -zakrzyknąłem gdy jego wzrok zaczął mnie badać. -dziękuje że mi go oddajesz.
 -nie ma sprawy. Ja już pójdę. Do jutra. -powiedział puścił mi oczko i po chwili z dołu usłyszałem tylko zamykanie się drwi.
 Ubrałem na siebie tylko spodnie dresowe i z telefonem w dłoni zszedłem na parter. Wtedy przedmiot w mojej ręce ponownie się rozdzwonił. 

Spoglądnełem na migający wyświetlacz. Wskazywał numer zastrzeżony. Po chwili nie pewności odebrałem. -tak? -zapytałem nie pewnie.
 -Haruhiko? -zapytał głos po drugiej stronie słuchawki.
 -tak. 
 -witaj jestem Yui pracuje z twoją mamą. Prosiłabym ci nie zaprzątała tym głowy lecz wolę byś wiedział co się z nią dzieje. Zasłabła dzisiaj podczas jednego ze spotkań i pogotowie zabrało ją do szpitala.
 -którego?
 -przy Jankies 
-dziękuje za informacje.
 -nie ma za co. Pomyślałam że możesz się o nią martwić.
 -jeszcze raz dziękuje. Do widzenia.-powiedziałem szybko i po usłyszeniu krótkiej odpowiedzi zakończyłem rozmowę.
 Szybko wbiegłem na piętro. Ubrałem pierwszą lepszą koszulkę z szafy, zabrałem ze sobą bluzę. 
Na przed pokoju szybko założyłem buty i sięgnełem po kluczyki od samochodu wiszące w szafce. Gdy chciałem wychodzić do domu weszła Momoi. 
 -A ty gdzie się tak spieszysz?-zapytała zdziwiona. -i czemu masz klucze od... 
 -Mo mama zasłabła i jest w szpitalu. Jedziesz ze mną do niej ? -zapytałem ta tylko skinęła głową i wzięła z wieszaka moją kurtkę.
  Ja poszedłem odpalić pojazd a ona w tym czasie zamknęła dom. Gdy dotarliśmy na miejsce od razu podbiegliśmy do recepcji. 
 -dzień dobry. Poszukuje mamy. Yuka Imada. 
-tak pańska matka jest na oddziale Onkologicznym. Pierwsze piętro pokój 14.
 -dziękuje. -odpowiedziałem i z Mo ruszyliśmy w stronę schodów. 
Czekanie na windę było dla nas zbędną stratą czasu. Gdy dotarliśmy na piętro przed oddziałem Momoi pociągnęła mnie za rękę. Od razu odwróciłem się w stronę siostry.
 -Haruki czy to przypadkiem nie ten sam oddział na którym... Nasz dziadek... -dopiero po jej słowach skojarzyłem że ma racje.
 Przecież to oddział leczenia nowotworów więc dlaczego mama tu leży. 
 -Mo masz racje. Ale może po prostu tylko tu była wolna sala -powiedziałem uśmiechając się uspokajająco.
 Dziewczyna skinęła głową i zeszliśmy na oddział. 
Od razu rzuciła mi się w oczy duża liczba 14 na końcu korytarza. Prawie truchtem tam podeszliśmy. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami i usłyszeliśmy strzępek rozmowy.
 -... czy pani zdaje sobie sprawę że jeśli teraz nie zaczniemy leczenia to później nie ma szans na wyzdrowienie. 
 -panie doktorze teraz też są nie wielkie szanse na to. Po za tym ja mam dwójkę dzieci muszę pracować na ich utrzymanie i nie chce ostatnich miesięcy życia spędzić włócząc się po szpitalach.
 -jak pani uważa tylko może te dzieci później te dzieci także będą potrzebować matki której zabraknie. Zostawiam decyzję pani.
 -doktorze a bez leczenia ile zostało mi czasu?
 -nie wiele jakieś pół roku. -powiedział po czym opuścił pokój matki.
 Zwróciłem się w kierunku siostry której oczy zaszły łzami. Złapałem ją za rękę ta szybko drugą otarła wilgotne policzki i wkroczyliśmy do sali. 
 -hej mamo. -powiedziałem ze sztucznym uśmiechem.
 Mo także się uśmiechnęła podeszła do łóżka i przytuliła matkę.
*****
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz