Następnym okazała się być piosenka: Breaking Benjamin - Blow Me Away.
Z powrotem rzucił się na łóżko.
Nie wiedział nawet kiedy zasnął. Obudził się dopiero rano a właściwie został obudzony prze budzik w telefonu.
Wstał leniwie przecierając zaspane oczy. Zegarek na biurku wskazywał 6:30.
Wziął z szafy czyste ubrania po czym ruszył do łazienki. Po prysznicu oraz ogólnym ,,ogarnięciu" się ruszył na dół do kuchni po drodze zgarniając torbę oraz telefon. Na miejscu torbę zostawił przy stole a urządzenie podłączył do ładowania jako iż wskazywało 13% baterii.
w pomieszczeniu zastał mamę popijającą kawę.
-O! Wstałeś, a już chciałam iść Cię budzić-wypowiedziała blondynka witając syna z uśmiechem.
-Nie przeszkadzaj sobie mamuś- odpowiedział całując kobietę w policzek.
Zanim wyszedł do szkoły usłyszał jeszcze tylko:
- O osiemnastej trzydzieści kolacja, nie spóźnij się, wpadnie Sara z dzieciakami.-słowa wypowiedziane przez mamę.
-Dobrze-odpowiedział i opuścił dom .
Nie miał pojęcia- a przy najmniej nie kojarzył- kim jest Sara oraz jej dzieci.
Dzień w szkole minął mu dość szybko i z czego był zadowolony bez obecności Shana.
Ludzie z klasy wypytywali go o mnóstwo rzeczy, ale do takich zachowań również zdołał się już przyzwyczaić- w końcu ciekawość ludzka nie zna granic.
Po zakończonych zajęciach wsiadł do samochodu i ruszył do biblioteki w centrum- już nie lubił babki od historii - mimo, że to jeden z ulubionych przedmiotów- kazała każdemu przygotować referat na temat wydarzeń z II WŚ.
Zaparkował zajmując jedyne aktualnie miejsce na jego szczęście blisko wejścia.
Siedział tam i siedział aż z zamyślenia nie wyrwał go dźwięk dzwonka. Odebrał telefon nie odrywając wzroku od artykułu, który aktualnie czytał
- Tak?
-Przypominam, że za pół godziny mamy gości
-Pół godziny? - powtórzył odrywając wzrok z gazety i przenosząc go na zegar wiszący na ścianie - o cholera... już się zbieram- dodał szybko i rozłączył się bez pożegnania.
Wypożyczył dwie książki, którymi postanowił zając się wieczorem po czym biegem ruszył do samochodu.
W domu było dwadzieścia minut później. Wbiegł do swojego pokoju zostawił torbę i ruszył do łazienki po 3 minutowym odświeżającym prysznicu umył zęby przeczesał włosy i powrócił do pokoju.
Ubrał jeansowe rurki, na tors biały T-shirt a na niego narzucił koszule w czerwona kratę.
Wszedł do kuchni z zamiarem pomocy mamie jednak ta tylko uśmiechnęła się widząc syna i powiedziała, że już wszystko ma przygotowane.
Pozostało więc czekać na gości.
Ci pojawili się piętnaście minut.
-Kochanie otwórz, ja muszę mieszać sos. - usłyszał głos blondynki.
Wyłączył telewizor w salonie i ruszył by otworzyć.
Pierwszą osobą, którą zobaczył była kobieta na oko 35 letnia o długich blond włosach zakręconych w loki oraz zielonych przenikliwych oczach.
Ten zdziwiony odwzajemnił uścisk .
-A gdzie mama?
- W kuchni prze pani.
-Jaka pani? Ciocia Ann kochany.
-Tak więc w kuchni ciociu Ann - odpowiedział a gdy już kobieta go puściła spojrzał na resztę gości.
-Hej Matt!- wypowiedziała około 16 letnia dziewczyna o czerwonych włosach i oczach matki przytulając się do niego
- No właśnie cześć- wtedy jego spojrzenie powędrowało do ostatniego przybysza - Margaret puść , że go bo żebra mu połamiesz.
-Mówisz tak tylko dla tego, że chciałbyś być na moim miejscu David!
-Głupia smarkula- powiedział czarnowłosy o nieziemsko lodowatych oczach.
Dziewczyna wytknęła mu język po czym poszła w ślady matki a chłopacy zostali sami.
-Cześć- odpowiedział w końcu brunet dochodząc do siebie.
- Miło cię widzieć i mama miała racje, że nic się nie zmieniłeś.
-Ty również niewiele- odpowiedział chłopak łapiąc się za kark.
- Chodź bo zaraz mama będzie marudzić, że przez nas coś przypaliła- wypowiedział gospodarz ruszając przodem.
Ostatnim razem czuł się tak niezręcznie gdy opowiadał swoje stosunki z Shanem temu chłopakowi.
Oraz później gdy w Kalifornii wyznał mu swoje uczucia.
Dlaczego mama nie uprzedziła go, że odwiedzi ich David?! Doskonale wiedziała co ich łączyło.
Po kolacji przy której Matt praktycznie milczał postanowił wywinąć się od siedzenia w towarzystwie.
-Dziękuje za kolację w miłym towarzystwie zacząłem a wszyscy na mnie spojrzeli - jednak mam referat z historii do napisania więc pójdę już do siebie.
-Oh… Matt David chętnie ci pomoże -zaczęła Ann- w końcu to jego konik - dokończyła z lekkim śmiechem.
Powstrzymałem się przed zaciśnięciem szczęki
-Myśle, że to dobry pomysł. W końcu w dwóch skończycie szybciej -dopowiedziała mama.
Spojrzałem na nią a ta lekko wzruszyła ramionami.
Westchnąłem ciężko.
-Chętnie ci pomogę. -wypowiedział czarnowłosy wstając od stołu.
Na dźwięk jego głosu przeszły mnie ciarki.
-dziękuję -odpowiedziałem wstając od stołu-zapraszam -dodałem ruszając na górę.
Jeszcze tego mi brakuje... Mnie i jego w mojej sypialni.
Pokręciłem głową przywołując się do porządku jednocześnie przekraczając próg pokoju.
Zabrał torbę oraz książki, które były nadal nie chlujnie rzucone na łóżko i zasiadł przy biurku.
Po chwili zdał sobię sprawę, że David nadal stoi w progu.
-siadaj- poklepał krzesło obok siebie-w końcu mamy razem pracować nad projektem -dokończył wyciągając zrobione już notatki.
Wyczytał się w ostatnią z zapisanych stron w połowie wyczuwając obecność chłopaka obok siebie.
David był od niego wyższy o jakieś pięć centymetrów i starszy o dwa lata.
-To… -zaczął a ja oderwałem się od czytania spoglądając na niego- cholera dlaczego tak się przy tobie stresuje. Prawie jakbym po raz pierwszy miał kogoś zaprosić na randkę. -wypowiedział po chwili sięgając po długopis i zaczynając się nim bawić.
-Druga Wojna Światowa. Później dokończymy nie dokończone -wypowiedziałem podsuwając mu notatki. - nie wiem co uwzględnić a czego nie.
-Zacznijmy od tego…-zaczął pokazując mi pierwsze zdanie
Skończyliśmy równo o dwudziestej trzeciej.
Zeszliśmy do salonu gdzie moja mama oglądała film spojrzała na nas z uśmiechem
-David twoja mama wyszła jakąś godzinę temu, ale jeśli chcesz możesz zostać u nas na noc- wypowiedziała
-Chyba skorzystam z propozycji g gdyż muszę jescze porozmawiać z Matthewem.
-Cieszę się. Matt pokaże ci sypialnie. Ja idę już spać -wyłączyła telewizor -dobranoc chłopcy -ucałowała nas w policzki i schowała się za drzwiami swojego pokoju.
Spojrzałem na szatyna stojącego obok mnie gdy i on spojrzał na mnie wzruszyłem lekko ramionami.
David westchnął ciężko złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę schodów.
W pokoju przygarnął mnie do siebie przytulając- jak się domyślacie stałem jak kołek nie wiedząc co zrobić.
