czwartek, 26 lutego 2015

Część XVII

Mo usiadła na krzesełku i zaczęła grać . najpierw najpierw dość wesoło potem już mniej. W końcu zaczęła śpiewać:
 - kolejny raz pytasz czy cie kocham. Ponownie odpowiadam, że tak.
 Więc skąd te wątpliwości? Otóż biorą się z cierpienia.
 Wiem, wiem każdy jest inny jednak ja się boje.
 To jest jak z pająkami każdy inny a i tak ich nie lubisz.
 Z każdym dniem ciężej mi ukryć swój strach...
 ref. dziękuje, że pokazałeś mi świat z drugiej strony wodospadu. Teraz jestem bliżej gwiazd. Wyciągam rękę i maczam ją w kolorach tęczy. 
 Pamiętając każdą wspólnie spędzoną chwile, wszystkie radości i smutki, wzloty i upadki pakuje walizkę. Dłużej nie mogę, znów strach zwyciężył.
 ref. (...)
 na moim policzku mieni się wolno spływająca łza.
 Oh boże znowu to robię. Czy strach to dobre wytłumaczenie?
 Nawet ja sobie nie wierze. Lata mijają a ja wciąż tkwię w tym samym miejscu.
 Jednak czy mam prawo winić kogokolwiek oprócz siebie?
 Znów przeklinam swą słabość.
 Lecz czy mam prawo winić kogokolwiek?
 -ostatnie uderzenia w klawisze i cisza.
 Podniosła wzrok teraz najwyraźniej czekając na moją reakcje. Co mogę powiedzieć to było świetne. 
 -Aż tak źle? -zapytała po chwili siadając obok mnie.
 -Właściwie to... twoja piosenka jest świetna. znów mnie zadziwiasz . Tylko skąd porównanie do pająków?
 -Sama nie wiem. Po prostu jakoś wpadło mi do głowy.
 -dziwne, ale życzę więcej tej weny. Jutro polecam zaprezentować to reszcie.
 -okej. 
 -mogę? - zapytałem wskazując gitarę w kącie na co Mo skinęła głową zacząłem brzdąkać pierwszą piosenkę zespołu, którą sam napisałem. 
jak ja dawno nie grałem z dwa lata już będzie.
 *** 
 Usłyszałam pierwsze dźwięki. Grey świetnie grał. Gdy zaczął śpiewać przypomniało mi się, że już ją słyszałam. Na pewno jakieś dwa lata temu a ostatnio... chyba Miharu ją zagrał gdy siedzieliśmy nad kolejną piosenką. 
 -wiesz -przerwał nagle -dwa lata temu obiecałem sobie, że nigdy więcej nie zagram. A tu proszę przez ciebie znów po to sięgnąłem.
 -czemu nie chcesz grać? Widzę, że świetnie ci to wychodzi. 
 -nie wiem czy kojarzysz w ogóle tę piosenkę.
 -Wiem, że kiedyś leciała ciągle w radiu.
 -No i masz rację. Byliśmy dość popularni, a ja chociaż byłem najmłodszy czułem się na równi z chłopakami
. - jak to byliście? - zapytałam nie zbyt rozumiejąc.
 -po prostu, no ale koniec tego dobrego. Pora iść spać - mówił patrząc na zegarek.
 Odłożył gitarę po czym wyszliśmy ze studia i poszliśmy do pokoi.
 Po ogólnym ogarnięciu się do snu jeszcze długo leżałam wpatrując się w sufit i myśląc o tym jaką musiałam zrobić z siebie idiotkę, i ile mogłam się jeszcze dowiedzieć o naszym tajemniczym menadżerze zespołu. Może jutro jeszcze uda mi się z nim porozmawiać. Nie mam pojęcia dlaczego, jednak z jakiegoś powodu strasznie mnie coś do niego przyciągało. 
*** 
Lucy brak weny do chłopaków. 
Tak więc w następnej części dostaniecie sprawozdanie z ich miło spędzonej nocy. 
A teraz wracamy do Mo i reszty. 
***
Rano obudziła mnie krzątanina w holu. Wyszedłem z pokoju ( w rozpiętej koszuli ) i ruszyłem w stronem hałasu. 
Zauważyłem Mo robiącą śniadanie i (jak się domyślałem) skacowanego Miharu.
-Oh! Dzień dobry Grey.- powiedziała z uśmiechem dziewczyna.
-Dzień dobry-odpowiedziałem siadając obok chłopaka po drugiej stronie wyspy kuchennej.
Nagle ten podniósł głowę i spojrzał na mnie swoim przytępionym wzrokiem. 
-Normalnie biję od ciebie mroczna aura -powiedziałem na co lekko się uśmiechnął i chował twarz z powrotem zgięte na blacie ręce.
Nie musieliśmy długo czekać gdyż już po chwili przed nami stanęły talerze z śniadaniem.
-Smacznego-powiedziała czerwonowłosa wychodząc z kuchni.
-Mo nie zjesz z nami?-zapytałem zdziwiony
-Ja już jadłam, dziękuje. Idę się przebrać. -odpowiedziała i tak zostałem sam z ledwo żyjącym (bynajmniej takie sprawiał wrażenie) brunetem.
***
Chwilowo to tyle. Brak weny robi swoje.
Do następnego.

~Lu




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz